Ludzie zorientowani w decyzjach ministra transportu Sławomira Nowaka wiedzieli kto ma zastąpić dotychczasowego prezesa PKP Polskich Linii Kolejowych, Zbigniewa Szafrańskiego. Tak naprawdę ta zmiana była znana od kilku miesięcy. To tylko wystawia na pośmiewisko wcześniejsze zapowiedzi ministra o twardej weryfikacji umiejętności i doświadczenia.
Zwracam też uwagę, że w zarządzie PKP PLK od 13 grudnia ubiegłego roku nie ma dyrektora ds. projektów unijnych. A fakt, że media od kilku miesięcy donosiły o odwołaniu prezesa Szafrańskiego świadczy o braku zaufania ministra do zarządu PKP Polskich Linii Kolejowych. Takie działanie nie pozostaje bez konsekwencji. Obecnie mamy do czynienia z degradację całej sfery przygotowania projektów infrastrukturalnych, gdyż ta problematyka znajdowała się w ostatnim czasie na boku i nie miała swojego gospodarza w spółce.
Póki co nie wiemy nic o strategii czy o kalendarzu działań naprawczych, które by wyprowadziły PKP PLK z kryzysu. W obszarze inwestycji kolejowych można mówić o scenariuszu minimalizowania strat związanych z niewykorzystaniem środków europejskich niż osiągnięciem pełnego sukcesu.
Oczekuję na pierwsze komunikaty nowego prezesa, Remigiusza Paszkiewicza. Póki co nie znamy jego priorytetów ani sposobów osiągnięcia założonych celów. Dotychczas nie usłyszeliśmy nawet o planach nowego zarządu PKP S.A. poza zapowiedziami wiceministra ds. transportu kolejowego Andrzeja Massela dotyczącymi likwidacji PKP S.A. przed zakończeniem tej kadencji Sejmu.