Zachęcam do przeczytania mojego artykułu pt. „Władza złotych spadochronów”, który ukazał się w dzisiejszej Gazecie Polskiej Codziennie.
Część artykułu można przeczytać poniżej.
Premier Ewa Kopacz powinna dziś uczynić transparentnymi zapisy finansowe kontraktów zawartych w PKP i innych spółkach skarbu państwa. Posady i apanaże z nimi związane stanowią ukryty „złoty spadochron” dla ludzi władzy.
Powołanie dotychczasowego członka zarządu PKP SA Marii Wasiak na funkcję ministra infrastruktury i rozwoju jest na pewno precedensem w polskiej polityce. Jego istotą jest „pionowy” awans ze spółki skarbu państwa do ministerstwa, który sprawił, że nowa pani minister będzie nadzorowała i oceniała działanie tej spółki, również swoje wcześniejsze dokonania. Nie odmawiając pani Wasiak starań w sferze kontaktów z kolejowymi związkami zawodowymi, warto zauważyć jednak, że sprawowała ona w ostatnich latach nadzór nad spółkami pasażerskimi jako m.in. szefowa rady nadzorczej PKP Intercity. Ponadto nadzorowała wprowadzanie zmian i korekt rozkładów jazdy jako członek zarządu PKP SA (spółki matki), z której awansowała na funkcję ministra. Jak to wyglądało w rzeczywistości, trafnie ujął rok temu w Sejmie jeden z przedstawicieli kolejarzy, mówiąc, że nawet pracownicy (!) – a co dopiero pasażerowie – „stracili orientację w liczbie wprowadzanych chaotycznie zmian w rozkładach jazdy pociągów”.
Demontaż kolei
W sektorze infrastruktury rząd premiera Tuska nie ma czym się chwalić. Dramatyczny spadek liczby pasażerów PKP Intercity w ostatnich latach o połowę (z 50 mln cztery lata wstecz do ok. 26 mln prognozowanych na koniec tego roku) czy też gigantyczny wzrost dotacji do tej flagowej kolejowej spółki przewozowej z 230 mln zł w 2009 r. (ok. 400 pociągów dziennie) do 490 mln zł w roku bieżącym (tylko ok. 200 pociągów dziennie) nie da się łatwo wytłumaczyć modernizacją sieci kolejowej. Skądinąd zresztą właśnie rząd PO ma nadal niskie wykonanie absorpcji środków europejskich w przeciągających się inwestycjach. Wydane kwoty nie przekładają się też na efekty. W planie grudniowego rozkładu jazdy widać, że zakupiony za 400 mln euro tabor pendolino będzie jeździł jak normalny ekspres. Czas szybkiego połączenia np. z Katowic do Warszawy różni się o 1 min (!) od czasu jazdy tradycyjnego ekspresu „Sobieski” z… 1993 r.! Można powiedzieć, że rząd jest nadal na etapie poszukiwań tych reklamowanych przez siebie przejazdów z prędkością 250 km/h. Dzisiaj, po siedmiu latach rządów Platformy Obywatelskiej, pasażer ma ofertę o połowę mniejszą niż 5–6 lat temu.