Poseł Jerzy Polaczek w wywiadzie dla tygodnika „Idziemy” mówi m.in. o chaosie w PKP, „działaniach” rządu Tuska w obszarze budownictwa, prywatzacji PKP. Zapraszamy do lektury:
Rząd traci historyczną szansę
– rozmowa z posłem PiS Jerzym Polaczkiem – byłym ministrem transportu w latach 2005-2007 – rozmawia Marek Krukowski.
– Symbolem tego, że źle się dzieje w dziedzinach podległych resortowi infrastruktury są skandaliczne okoliczności towarzyszące wprowadzaniu w życie nowego kolejowego rozkładu jazdy. Jakie Pana zdaniem były przyczyny tego chaosu?
– Po pierwsze brak należytej reakcji ze strony regulatora, czyli Urzędu Transportu Kolejowego, w którym wymieniono całkowicie kierownictwo jesienią 2010r.. Po drugie żadna z kluczowych osób zajmujących się w zarządach przewozowych firm kolejowych poprzednim rozkładem jazdy jeszcze w 2009r. nie ostała się na stanowisku. Trzecim czynnikiem był wyjazd do Chin wiceministra Pana Engelharda oraz czołówki kierownictwa PKP w tygodniu poprzedzającym wejście w życie nowego rozkładu jazdy…
– …Jednym słowem totalna niefrasobliwość ze strony tych osób…
– Dla mnie ta sprawa jest symptomem szerszego zjawiska, jakim jest obniżanie poziomu odpowiedzialności za sprawy publiczne. Do lamusa odchodzi etos pracy, przestaje mieć znaczenie kompetencja, wiedza, zdrowy rozsądek, liczenie się realiami i umiejętność przewidywania skutków własnych działań. Najogólniej rzecz biorąc, rząd „rządzi” zastępując politykę konkretu – PR-em.
– Karuzela kadrowa nie jest wszakże specyfiką wyłącznie PKP.
– Oczywiście, ostatnio zmieniono na przykład prezesa Poczty Polskiej. Rządząca koalicja popełnia karygodne błędy w polityce kadrowej. Jedną z najbardziej niepokojących rzeczy jest to, że wiele ważnych stanowisk w instytucjach w obszarze szeroko pojętej infrastruktury piastują osoby jedynie „pełniące obowiązki”. W Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z taką sytuacją mamy do czynienia prawie trzy lata.W PKP S.A a także w Intercity także „rządzą” – p.o. prezesa. Przykłady można by mnożyć. Taka praktyka wytwarza stan tymczasowości i doraźności, a przecież w sferze infrastruktury realizowane są głównie wieloletnie skomplikowane programy wymagające ciągłości i spokoju. Nadto łatwiej jest podważać przed sądem decyzje podejmowane przez osoby pełniące obowiązki.
– Zapowiedziane przez rząd przesunięcie pieniędzy z kolei na drogi jest kolejną – po sprawie rozkładu jazdy – oznaką fatalnego zarządzania kolejnictwem, bo tych pieniędzy nie potrafiono wydać.
– Jest jeszcze gorzej. Po pierwsze mamy do czynienia jedynie z wyrażonym ustami premiera na konferencji prasowej oświadczeniem o przesunięciu tych środków. Nie ma natomiast do tej pory jakiegokolwiek uzgodnienia z Komisją Europejską w tej sprawie. A przecież w każdym programie unijnym oprócz inwestycji podstawowych są inwestycje rezerwowe i jeśli się zawaliły się pierwsze , to na ich miejsce powinny bezwzględnie wchodzić te drugie.
Ta przygnębiająca zapowiedź rządu ,wraz z zaciskającą się pętlą na finansowaniu inwestycji kolejowych, brakiem decyzji ministra finansów o uruchomieniu kredytu z Europejskiego Banku Inwestycyjnego, pogarszającą się zdecydowanie kondycją finansową spółek grupy PKP „zamraża” już dziś prace nad nowymi projektami, które powinny być przygotowywane z myślą o nowej perspektywie finansowej UE, wchodzącej w życie w 2014 r. W efekcie kolejny unijny budżet może zostać w dziedzinie kolejnictwa w Polsce zmarnowany!
A jeśli już jesteśmy przy środkach unijnych to dodam, że do grudnia 2010 r. Polska miała rozliczyć się ze środków pomocowych UE, które Bruksela przekazała nam w latach 2004-2006 na finansowanie prac projektowych dla kilku inwestycji kolejowych. Nie jestem pewien, czy środki na takie inwestycje jak finansowanie projektów z Gdańsk-Gdynia, Poznań-Wrocław, Poznań-Szczecin-Świnoujście, Kraków-Medyka, zostały w pełni zagospodarowane. Jeśli nie, to wtedy Polska będzie musiała zwrócić je Brukseli. Jak dotąd rząd milczy w tej sprawie i to – nie ukrywam – bardzo mnie niepokoi.
– Kolejną kwestią, której nie można pominąć mówiąc o PKP jest ich prywatyzacja, zwłaszcza że rozpoczął ją rząd PiS, w którym był Pan ministrem..
– Rzeczywiście nasz rząd przygotował plan wejścia na giełdę spółki PKP Intercity oraz PKP CARGO. W ten sposób chcieliśmy pozyskać środki na naprawę, unowocześnienie i zakup taboru. A co się dzieje teraz? Ministerstwo Infrastruktury dąży do sprywatyzowania poza giełdą, powtarzam poza giełdą – Cargo, Intercity, Przedsiębiorstwa Naprawy Infrastruktury, telekomunikację kolejową, PKP Energetykę.
– I co w tym złego?
– W polskich warunkach proces prywatyzacji musi mieć jasno określony cel, musi być ukierunkowany na to, by jego efektem było podniesienie wartości rynkowej firmy, osiągnięcie wysokiej ceny sprzedaży, przekazanie uzyskanych z niej środków na inwestycje. To właśnie zapewnia prywatyzacja poprzez giełdę. Ona jest dla nas najwłaściwsza. Natomiast działania rządu, nie mające skądinąd oparcia w przyjętej prawie cztery lata temu przez Radę Ministrów strategii dla transportu kolejowego do 2013 roku, podejmowane są e celu łatania dziur w budżecie. Efektem takiej sprzedaży jak popadnie – jeśli do niej dojdzie – będzie oddanie polskiego rynku kolejowego „za darmo”.
– Skandalu z rozkładem jazdy nie dało się ukryć, ale za to rząd utrzymuje, że świetnie sobie daje radę w dziedzinie drogownictwa.
– Rzeczywiście wydatkuję się więcej środków, ale to nie może być miarą sukcesu rządu. Zresztą nikt nie programował inwestycji aby teraz mniej budować! W pewnym sensie gabinet Donalda Tuska jest dzieckiem szczęścia, bowiem przyszło mu realizować zadania w jednorazowym (!) okresie budżetowym UE, w którym pula środków na inwestycje autostradowe czy ekspresowe jest największa w historii. Ponadto poprzedni rząd przygotowywał dla tych inwestycji dziesiątki projektów, które później zaczęły wchodzić w fazę realizacji. Gabinet Donalda Tuska miał zdecydowanie lepsze warunki startu niż my.
– Czy skorzystał z tej szansy?
– W moim przekonaniu na „pół gwizdka” , ponieważ rząd wykorzystuje mniej więcej 60 procent środków z dostępnej puli. Odwołam się w tym momencie do własnych doświadczeń. Jako minister transportu byłem rozliczany z tego tytułu, że zamiast z dostępnych wtedy 12 mld zł wydałem w 2007 r. tylko 11 mld, a obecny rząd w 2009 roku z 30 mld zł wydał ponad 16, a w 2010 r. z 31 mld wydał ponad 19, jeśli wierzyć nieoficjalnym zapewnieniom. Te mniejsze wydatki własne na inwestycje autostradowe spowodują, że zaabsorbujemy mniej pieniędzy z UE, w konsekwencji nastąpi gwałtowne spiętrzenie wydatków budżetowych w najbliższych latach, bo inwestycje będą rozliczane w tylko do 2015 roku.
Przypomnę w tym miejscu, że z „nowego programu rządowego budowy dróg” przyjętego przez rząd Tuska – wynika iż do 2015r. włącznie nie będzie gotowa w całości żadna droga ekspresowa czy autostrada w Polsce! –nie można się w tych sprawach „mylić” czasem o 5-7 lat!
– W nowej perspektywie finansowej nie będziemy mogli już liczyć na tak duże pieniądze jak w obecnej.
– Niestety, nie. Taka historyczna szansa na rozwój infrastruktury już się więcej nie powtórzy. Rząd marnuje czas! Jak długo można grać w piłkę nożną!
– Niemniej twierdzi, że radykalnie uprościł procedury, w związku z czym budowa nowych dróg będzie łatwa, prosta i przyjemna.
– Jeśli tak, to niech pokaże nowe projekty, które od podstaw przygotował według znowelizowanych w 2008 r. przepisów. Biorąc pod uwagę długość cyklu inwestycyjnego, to właśnie bieżący rok powinien zaowocować wieloma nowymi przygotowanymi inwestycjami. Ale takich nie ma. Nie tylko w mojej opinii „nowy” program budowy dróg i autostrad, o którym wcześniej wspomniałem, powstał po to, by rząd nie musiał rozliczać się z programu na lata 2008-2012 przyjętego na mój wniosek przez rząd Jarosława Kaczyńskiego w 2007r.
– Opozycja krytykuje też nowy model finansowanie programu drogowego, polegający na emitowaniu przez BGK obligacji drogowych.
– Krytyka ta jest w pełni zasłużona, bowiem model ten – wprowadzony zresztą w życie bez decyzji Rady Ministrów – wprowadzał pełną dowolność i jednoosobowe władztwo ministra finansów, który uruchamiał albo nie uruchamiał emisje poszczególnych transz obligacji. Działając w ten sposób nie można ani niczego planować ani być wiarygodnym partnerem wobec rynku firm budowlanych, które swoje decyzje biznesowe, zwłaszcza dotyczące zakupów inwestycyjnych uzależniają od zakresu i skali przewidywanych przez rząd wydatków.
– Na zakończenie: jak ocenia Pan działania rządu Donalda Tuska w dziedzinie budownictwa? Swego czasu był Pan również i za nie odpowiedzialny.
– Przecież w expose w 2007 r. premier nawet o tej dziedzinie nie wspomniał! Zapowiadana jako cudowna recepta na mieszkaniowe bolączki Polaków nowelizacja prawa budowlanego przygotowana przez komisję Palikota wylądowała w Trybunale Konstytucyjnym. Podsumowując naszą rozmowę odwołam się do tego, co napisałem w liście otwartym do mojego następcy ministra Grabarczyka: rozwój infrastruktury nie jest już priorytetem rządu Donalda Tuska
Rozmawiał Marek Krukowski
Źródło: Tygodnik „Idziemy”.