W niedzielę o godz. 4:45 na stacji Ostrów Wielkopolski doszło do zderzenia dwóch pociągów. Minister transportu Sławomir Nowak powiedział, że wszystko wskazuje na to, że zarówno w przypadku Ostrowa, jak i w wypadku, do którego doszło 23 maja w Warszawie „zawinił czynnik ludzki”. „Bardzo poważnie rozważam wprowadzenie systemu monitoringu wideo w kabinie maszynistów, jak i toru jazdy” – dodał minister.
Kolejny wypadek, i coraz powszechniejsze poczucie, że tego nie da się już zwalić na „błąd ludzki”.
Ja się pytam: co z tego wynika dla przeciętnego pasażera? Przede wszystkim to, że on wiąże te kolejne wypadki na kolei ze swoimi decyzjami co do podróżowania pociągami. Dziś wielu pasażerów odwraca się od kolei, bo widać gołym okiem powody do niepokoju.
Tak, chaos będący wynikiem ostatnich 5 lat, lekkomyślnych lat zarządzania na kolei. Chaosu nie da się ukryć. Zwracam uwagę, że jeszcze 20 maja b. r. PKP nie przedstawiły rozkładu jazdy na 2. połowę czerwca na trasach między Polską a Ukrainą. Premier Tusk i minister Nowak latali helikopterami, jeździli pociągami, składano im meldunki o pełnej gotowości. Jeżeli jednak zapytamy o konkret, to on wygląda w ten sposób, że przeciętny pasażer na niecały miesiąc przed Mistrzostwami Europy nie mógł kupić biletu do Kijowa. To jest odpowiedź na pytanie, w jakim miejscu jesteśmy.
Z tego chaosu wynikają te kolejne incydenty, wypadki?
Powtarzam do znudzenia prostą informację, na którą zwracają uwagę także sami maszyniści. Jeżeli orientacji w zmieniającym się jak w kalejdoskopie rozkładzie jazdy orientacji nie mają już nie tylko pasażerowie, ale także dyżurni ruchu, to ten fakt wiele mówi. Wystarczy spojrzeć, ile zostało z tego rozkładu, który został wprowadzony w grudniu w aurze sukcesu? Niecały miesiąc po jego wejściu w życie z ponad codziennych pociągów InterCity, już po miesiącu korekta dotyczyła około 190 pociągów dalekobieżnych. A rozkład jazdy powinien być bardzo stabilnym punktem odniesienia dla pasażerów, gospodarki, ale także dla samych pracowników kolei. To wszystko legło w gruzach. Mamy za to kolegom na kontraktach menadżerskich. W czasie, gdy widzimy skutki zdegradowania całej sfery bezpieczeństwa na kolei, trwa jedynie podpisywanie – za zgodą rządu i z jego inspiracji – kontraktów menadżerskich na wielkie kwoty.
Obawiam się, że najpoważniejszym efektem tych zmian w stylu kolesiostwa będą kolejne odejścia kluczowych ludzi ze spółek kolejowych. Tych ze średniego szczebla, na których to wszystko jeszcze się trzyma. Ci ludzie lada nie będą chcieli firmować tego procesu degradacji kolei.
Na kolei nie widać – i to opinia nie tylko moja, ale i pracowników kolei – jakiegoś sensownego kierunku działania. Widać postępujący stan rozprzężenia, złe zarządzanie, politykę PR-u, które podporządkowana jest cała aktywność, i brak zdolności do rozwiązywania elementarnych problemów. Można narysować za pomocą zaprzyjaźnionych agencji PR-owych, opisać je i nazwać „strategicznym planem”, ale jak przychodzi co do czego, to obywatel nie może kupić na 3 tygodnie przez Euro 2012 biletów na Ukrainę, bo system nie działa. To tylko mały sygnał tego systemu dopracowania i nonszalancji.
I nie pomogą tu żadne kamery w kabinach maszynistów. To zmieni tyle, że będą piękne zdjęcia katastrof. Tego rodzaju ścieżka myślenia niczego nie naprawi. Można się obawiać, że kwarcówka z solarium wciąż szkodzi ministrowi transportu.