Jeśli rząd zbagatelizuje konieczność systemowego rozwiązania problemów na kolei, doprowadzi w ciągu dwóch lat do niedomykającego się budżetu – mówi dla Stefczyk.info były minister transportu Jerzy Polaczek. Według obecnego posła PiS spór między przewoźnikami a PLK odzwierciedla sytuację całego sektora kolejowego.
Chodzi o spór między kolejowymi przewoźnikami a spółką PKP PLK dotyczący stawek za dostęp do infrastruktury. Przewoźnicy zwrócili się do prezesa Urzędu Transportu Kolejowego, by nie zatwierdzał proponowanych przez PLK stawek, bo – ich zdaniem – są one za wysokie, zwłaszcza biorąc pod uwagę zły stan polskich torów.
Nowe stawki miałyby obowiązywać od grudnia. Przewoźnicy boją się wzrostu kosztów, które będą musiały przełożyć się m.in. na ceny ich usług (a więc i biletów). PLK twierdzi, że bez podniesienia opłat nie pokryją swoich kosztów – m.in. inwestycyjnych i modernizacyjnych. Do kompleksowej naprawy kwalifikuje się blisko 1/3 polskich linii kolejowych.
O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy byłego ministra transportu Jerzego Polaczka:
Najpierw trzeba zadać pytanie o to, dlaczego rząd poprzez zaniedbanie polityki transportu kolejowego spowodował, iż miliony pasażerów odeszły od korzystania z tego środka komunikacji. Do znudzenia powtarzam, że PKP IC w ostatnich latach straciło co czwartego pasażera. To nie jest normalna sytuacja – chyba, że nastąpiłby jakiś kataklizm, a takowego Polsce nie było. Po drugie – w ostatnich latach znacząco pogorszyła się również kondycja podstawowych spółek grupy PKP, pasażerskich Przewozów Regionalnych czy Intercity. Z kolei PKP Cargo dopiero wychodzi na prostą po kilku latach bardzo ujemnych wyników.
Spór o stawki odzwierciedla sytuację całego sektora kolejowego, który jest – jak ja to określam – w budżetowej matni. Te potężne, narastające zaległości w inwestycjach wpływają również i na kondycję PLK. Z drugiej strony podwyżki zawsze proponowane są w kontekście przynajmniej utrzymania bilansu PLK SA. Już nie mówimy o pełnym zakresie tych inwestycji, które są w programie europejskim, ale o środkach na cokolwiek poza utrzymaniem i eksploatacją.
Przewoźnicy, którzy występują o niezatwierdzenie nowych stawek, proponowanych przez PKP PLK, powinni raczej zwrócić się do ministra transportu, dlatego że szefa UTK dziś nie ma. Jest jedynie osoba pełniąca obowiązki. To też powinno spowodować zainteresowanie ministerstwa transportu, przynajmniej na poziomie pana wiceministra Andrzeja Massela, który odpowiada za kolejnictwo. Z drugiej strony wydaje się, że w sektorze kolejowym panuje dziś tak znaczące rozprężenie, bałagan i kolejna karuzela stanowisk – zwłaszcza w PLK, bo tam przecież ostatnio mieliśmy do czynienia z kolejnymi zmianami na poziomie członków zarządu, również prezesa spółki – że poczuć swoją polityczną odpowiedzialność powinien pan minister Nowak. Jaka powinna być systemowa odpowiedź, to pytanie do rządu. Jeśli władze to zbagatelizują, dojdzie do sytuacji, w której inwestycje kolejowe, brak wykorzystania środków europejskich oraz brak wkładu własnego rozsadzą budżet państwa w ciągu najbliższych dwóch lat. W kolejnictwie dopuszczono bowiem do gigantycznych opóźnień inwestycyjnych.