Stefczyk.info: Minister Nowak zapowiedział dziś, że podejmuje „radykalne zmiany” na kolei i podkreślił, że są one „absolutnym priorytetem rządu”. Po katastrofie kolejowej rząd żywo zainteresował się losem PKP. Jak ocenia Pan te działania?
Jerzy Polaczek, były minister transportu w rządzie PiS: Premier Tusk w grudniu 2010 roku – komentując zamieszanie towarzyszące wprowadzeniu nowego rozkładu pociągów i zwalniając ówczesnego wiceministra transportu, odpowiedzialnego za zagadnienia kolejowe oraz prezesa PKP SA – zapowiadał, iż całościowy program zmian w sektorze kolejowym ma się pojawić wiosną ubiegłego roku. Nie mam więc zielonego pojęcia o co chodzi w tych zapowiedziach.
Nieoficjalnie mówi się, że minister planuje zmniejszyć zarząd z 6 do 3 osób, a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze zamierza przeznaczyć na zatrudnienie profesjonalistów.
Na pewno w branży kolejowej te zmiany są dzisiaj oceniane przede wszystkim przez prawdopodobieństwo bardzo wysokich kontraktów menedżerskich, jakie są zawierane. Dokonało się to już w PLK SA w przypadku nowo zatrudnionych członków zarządu, którzy podjęli te funkcje w ostatnich dniach. Mówi się o kontraktach menedżerskich w przedziale pomiędzy 35 a 80 tys. miesięcznie.
Być może to jakiś element ukrytej strategii rządu?
Każdy rząd idzie z jakimś programem. Na chwilę obecną my takiego kompleksowego programu w obszarze dróg, kolei czy sektora lotniczego nie znamy ze strony ministra Nowaka. Raczej obserwowane jest zupełnie odwrotne zjawisko: w sektorze kolejowym mamy decyzję Komisji Europejskiej, która nie wyraziła zgody na przesunięcie 1 mld 200 mln euro z inwestycji kolejowych na drogowe. Opozycja już ponad rok temu – w tym ja również osobiście – zwracaliśmy na to uwagę i przestrzegaliśmy, że to się tak zakończy. Po drugie, efektem realizacji tej nowej perspektywy europejskiej w sektorze kolejowym przez 4,5 roku rządów Platformy jest absorpcja niewiele ponad 1 procenta środków europejskich, potężne opóźnienia we wdrażaniu przepisów europejskich odnoszących się do zagadnień interoperacyjności kolei oraz bezpieczeństwa kolei. Na tym tle mamy tutaj ruchy kadrowe, które dla mnie nie wnoszą nic specjalnie nowego, bo o tym, że pan Jakub Karnowski ma zostać prezesem PKP SA mówi się od przełomu roku 2011 i 2012. Zostało to tylko ubarwione procedurą, w której wskazane przez ministra firmy head headhunterskie zajmują się oceną wskazanych przez niego kandydatów. Ciekawe jest pytanie ile ten proces kosztował dodatkowo, bo nie pokryje ich przecież ministerstwo, tylko spółka PKP.
Minister zapowiedział, że postawił na profesjonalistów spoza branży kolejowej, żeby „wpuścić świeże powietrze” do PKP. Czy ludzie, którzy nie znają się na kolei są w stanie nią dobrze zarządzać?
To jest mało poważna opinia konstytucyjnego ministra, który powinien wiedzieć, że wprowadzanie do sektora kolejowego ludzi, nadzorujących technikę, a nie mający kompletnie wiedzy w tej sferze, zawsze prowadzi do nieszczęścia. To jest odpowiedzialność ministra. Nie chcę po raz kolejny snuć scenariusza negatywnego, ale zwracam uwagę na to, że dwa lata przed katastrofą pod Szczekocinami alarmowano już opinię publiczną o zagrożeniach, płynących z niefunkcjonującego od połowy 2010 roku Urzędu Transportu Kolejowego. Zmiany, które zostały w nim dokonane, de facto doprowadziły do utracenia przez krajową władzę bezpieczeństwa ruchu kolejowego zdolności do wykonywania tej funkcji w świetle jej prawa polskiego i europejskiego.
rozm. PiKa