Poniżej zamieszczam artykuł który ukazał się w dzisiejszym [Czwartek, 12 lipca 2012, Nr 161 (4396)] Naszym Dzienniku pt. „Narodowe Centrum Spłat”.
Życzę miłej lektury.
W rządowej propagandzie PO nawet po mistrzostwach piłka jest nadal punktem odniesienia niemal do wszystkiego. Polityczni specjaliści od kupowania „świętego spokoju” kosztem wielosetmiliardowego wzrostu zadłużenia finansów publicznych ukrywają dramatyczną sytuację polskich rodzin, „bombę” demograficzną czy nieobecność państwa w kształtowaniu rynku pracy. Ostatnim przykładem wycofywania się państwa z aktywnej polityki jest planowana likwidacja kilkuset posterunków policji w gminach na terenie kraju.
Nie milkną echa piłkarskich mistrzostw Europy, ale od analizowania postawy naszej drużyny narodowej ważniejsze jest pytanie o wpływ tej sportowej imprezy na potencjalne korzyści płynące dla naszego kraju w najbliższej przyszłości. Z nachalnie lansowanym „promocyjnym sukcesem” Polski zderzają się dramatyczne zjawiska towarzyszące Euro 2012: symboliczna, ogłoszona kilka dni przed inauguracyjnym meczem upadłość generalnego wykonawcy Stadionu Narodowego w Warszawie – firm PBG i Hydrobudowy, bankructwa podwykonawców inwestycji drogowych czy „przejezdność” wyłącznie dla samochodów osobowych odcinka A2.
Przed nami nie tylko takie „drobiazgi” jak zakończenie sporu o kilkaset milionów złotych pomiędzy podwykonawcami Stadionu Narodowego a Ministerstwem Sportu i Turystyki, wyegzekwowanie zgodnie z deklaracjami rządu odszkodowania w kwocie ponad 700 mln zł od chińskiego Covecu za budowę odcinka A2, rozwiązanie problemów finansowych całego polskiego sektora budowlanego i drogowego.
Kiedy dwa lata temu przestrzegano rządzących, iż podpisanie szeregu umów na budowę autostrad za niewiele więcej niż czasami 50 proc. kosztorysu wyjściowego, i to w ramach rzadko stosowanego w Europie modelu „projektuj i buduj”, może w niedalekiej przyszłości wywrócić tę branżę w Polsce, nikt z rządu nie chciał słuchać. Panowała polityka ogłaszania kolejnych sukcesów i przemilczanie uruchamianego przez ekipę PO procesu walki o kontrakty za nierzeczywiste ceny. Dzisiaj ta sama ekipa mówi społeczeństwu, że to była „gra biznesowa” i obarcza odpowiedzialnością wolny rynek… Rząd zapomina tylko dodać, że w takich państwach jak choćby Portugalia czy Hiszpania, gdzie z pomocą środków unijnych realizowano wielkie projekty infrastrukturalne – drogowe i kolejowe, udało się zbudować jednocześnie dobrą pozycję konkurencyjną własnych firm! W Polsce kompletnie odwrotnie – rządowe instytucje perfidnie wykańczają własny rynek firm drogowych i budowlanych! W ostatnich dniach jako remedium na bankructwa firm realizujących inwestycje za państwowe i europejskie środki rząd rozważa projekt ustawy o przejmowaniu i nacjonalizacji zagrożonych niewypłacalnością prywatnych spółek! To światła myśl! Najpierw doprowadzić branżę do zawału, a później znacjonalizować przez… rządową Agencję Rozwoju Przemysłu! Po co ograniczać się tylko do generalnych wykonawców drogowych inwestycji? Ten sam przecież rząd udzielił w ramach „gry biznesowej” 4 mld euro gwarancji bankowych na kredyty zaciągane przez prywatne firmy na projekty autostradowe: Gdańsk – Toruń na A1 i Świecko – Nowy Tomyśl na A2. Co za piękny „podział ryzyka”, w tym przypadku strony publicznej i prywatnej?!
Podobnie jak z „efektami gry biznesowej” rządu ma się kwestia jej skutków dla sfery finansów publicznych. Społeczeństwo z zaskoczeniem przyjmie starannie przemilczane przez rząd fakty. Dopiero przed nami spłata przez budżet państwa i samorządów miast gospodarzy polskiej części mistrzostw zaciągniętych kredytów, pożyczek i wyemitowanych obligacji. W niedostępnym nawet dla posłów dokumencie, jakim jest Plan Finansowy Krajowego Funduszu Drogowego na 2012 r., przewidziano saldo długu na 43 mld złotych! Rząd zamierza zmniejszyć wydatki na inwestycje infrastrukturalne do poziomu 7 mld zł w 2013 roku (z planowanych ponad 20 mld zł w tym roku). Taki gwałtowny spadek jest skutkiem zwiększającego się w ostatnich czterech latach państwowego długu publicznego. W 2011 r. liczony według metodologii krajowej wyniósł on 815 miliardów 323 miliony złotych i stanowił 53,5 proc. PKB. Całe zadłużenie sektora instytucji rządowych i samorządowych liczone z kolei według metodologii unijnej wyniosło na koniec ubiegłego roku 858 miliardów 929 milionów złotych i stanowiło już 56,3 proc. PKB (przekracza więc tzw. drugi próg ostrożnościowy ustalony w wysokości 55 proc. PKB)! Głównym składnikiem różnicy między wartością długu publicznego wyliczonego według metodologii krajowej i unijnej (43 miliardy 606 milionów złotych) było i jest nadal wzrastające zadłużenie właśnie Krajowego Funduszu Drogowego – które zostało „rozparcelowane” poza budżet. Na koniec 2011 r. to zadłużenie KFD wynosiło ponad 36 mld zł, a na ten rok wzrasta o kolejne dodatkowe 7 miliardów do kwoty przekraczającej ponad 43 mld złotych.
Sumy i wskaźniki, które powyżej wymieniam, to dla obecnego rządu wyjątkowo wstydliwie ukrywany i przemilczany „dorobek” państwowy. PR-owskie hasła polityki PO: ciepła woda w kranie, grill oraz nieustanna gra w piłkę nożną, powracają jak bumerang. Teraz – po zakończonych rozgrywkach sportowych Euro 2012 – czas na gromadzenie środków… na Narodowe Centrum Spłat. Wiele rachunków jest jeszcze niepopłaconych.